poniedziałek, 11 lutego 2013

11/02/2013

K: Co to był za cudowny weekend! Zaszaleliśmy i pozwoliliśmy sobie na odrobinę luksusu. Przede wszystkim spełniło się moje największe marzenie, wynajęliśmy domek na plaży. Zawsze marzyłam by spać w tak niewielkiej odległości od morza. Jak widać marzenia są od tego by je realizować :) Czułam się wspaniale, czasami zastanawiam się czym ja zasłużyłam sobie na tyle szczęścia? W domku mieliśmy wielkie łoże na środku pokoju a drzwi były rozsuwane na całą szerokość, także leżąc w łóżku mogliśmy obserwować zachód słońca, zasypiać i budzić się przy akompaniamencie szumu fal. Bajka. Dodatkowym luksusem było to, że w kranie mieliśmy gorącą wodę. Po raz pierwszy od dwóch miesięcy można było wziąć ciepły prysznic bez konieczności gotowania wody w garnku :) Cały czas tam spędzony był magiczny.

 M:  Pomimo tego, iż nie jestem na Goa pierwszy raz (na dzień dobry taka mała dygresja: nie zastanawialiście się nigdy, dlaczego mówi się "… na Goa" a nie "… w Goa?" Przecież to nie żadna wyspa ani półwysep.), nigdy dotąd nie miałem okazji spać w domku na plaży. Może Wam się wydawać to dziwne, ale nigdy nie miałem odpowiedniej motywacji do tego, by zamieszkać nad samiuteńkim morzem. Jednak w tym roku moja motywacja przyleciała wraz ze mną i jak na prawdziwą motywację przystało, dopięła swego i oto znaleźliśmy się w urokliwej chatce, w której po otwarciu olbrzymich frontowych drzwi zostaliśmy zalani falą romantyzmu. Warto dodać, że fala romantyzmu, która po drodze stapiała się z falami morskimi, pięknie okraszonymi promieniami słońca, wprowadziła nas w iście bollywoodzki nastrój, który trwał przez cały weekend. Jakby tego wszystkiego było mało- to samo słońce, które tak pięknie miksowało się z morskimi i romantycznymi falami w poprzednim zdaniu, przepięknie zachodziło na wprost naszego olbrzymiego, małżeńskiego łoża, racząc nas swoimi purpurami, czerwieniami i pomarańczami.
Nie chcę się za bardzo powielać tego, co napisała Kafi, ale to naprawdę niesamowite uczucie móc zasypiać i być budzonym przy muzyce morskich fal. To niesamowite móc otworzyć rano szeroko drzwi i po trzech schodkach zejść na plażę. To niesamowite być w tak niesamowitym miejscu z tak niesamowitą kobietą. Kobietą, z którą od roku dzielę wszystkie moje pasje. Wszystkie moje dobre i złe chwile. Dziękuję za już i proszę o jeszcze. Mam nadzieję, że ten pierwszy rok był dla Nas ledwie prologiem w Naszej dalszej drodze przez życie.












K: Dodatkowo byliśmy na masażu, który nazywał się Shiridhara. Masowani byliśmy w tym samym czasie. M przez mężczyznę, ja przez kobietę. Masaż był podzielony na dwie części i w sumie trwał dwie godziny. Pierwsza godzina to masowanie całego ciała, natomiast druga to wyciszanie, oczyszczanie, zabranie złych myśli. Polegało to na tym, że leżałam z zamkniętymi oczami na plecach, nade mną ustawili całą konstrukcję, gdzie znajdował się miedziany kociołek z którego na moją głowę wylewały się ciepłe olejki. Olejki te były podgrzewane na bieżąco przy małym ognisku. Ktoś donosił ciepłe, czasem wręcz gorące olejki a potem lądowały one na mojej głowie. Wszystko to w skupieniu, wolno skapywało na głowę, włosy a następnie skapywało znów do naczynia postawionego na ziemi. Muszę przyznać, że ja czułam się dość dziwnie. Natomiast M był zachwycony. Nie mniej jednak wyszliśmy odprężeni, nawilżeni i zadowoleni. Więcej o tym masażu możecie przeczytać tutaj.

M: Masaż był fenomenalny. Ale zacznijmy do początku: trochę kiepsko czułem się z myślą, że będzie masował mnie włochaty facet. W sumie nie miałbym nic przeciwko, gdybym wybrał się na masaż dla sportowców, po jakimś wielkim wysiłku fizycznym. Ale romantic full body massage i facet dotykający harmoniuszowych pleców? To jak składanie dwóch kawałków puzzli, które za cholerę do siebie nie pasują, ale i tak trzeba je złożyć, bo cała układanka ma jedynie 2 elementy. Kobiety jednak mają łatwiej z kobietami, co nie? Nawet w filmach z tym, no… króliczkiem, stadko kobiet jest zdecydowanie milsze dla oka, niż stadko… goryli. Ale wracając do masażu- gdy przełknąłem już gorzką pigułkę samczego dotyku, reszta była już kwintesencją przyjemności. Czasem tylko moje co bardziej wątłe mięśnie kwiknęły cichutko, gdy mój masażysta wykazywał zbyt wielki entuzjazm względem swoich powinności. Faktem jest, że po pierwszej części czułem się, jak młody bóg. A przed nami była jeszcze część druga. I tutaj ja poszedłem na pierwszy ogień, nie wiedząc zupełnie, czego się spodziewać. Gdy położyłem się już na stole i nade mną zawisła konstrukcja, niczym ze średniowiecznej sali tortur, na moich oczach położone zostały kompresy, pozostały mi jedynie domysły na temat tego, co stanie się za chwilę. Moment później na moje czoło spadły pierwsze krople ciepłego olejku i… to by było na tyle Przez następną godzinę olejek sączył się leniwie, powoli wypędzając wszystkie moje myśli z głowy, a każda kropla dotykająca mojej skóry pogłębiała stan relaksu, w którym się znajdowałem. Po tym całym zabiegu czułem się jak młody bóg nie tylko fizycznie, ale też mentalnie. Om shanti!





córeczka masażystów

K: Kolejną rzeczą o której warto wspomnieć to steak house. Tak, dobrze przeczytaliście. Mimo, że w Indiach jest kult świętej krowy, że jeszcze dwa lata temu nie było możliwości znalezienia innego mięsa poza kurczakiem to w tym roku w coraz większej ilości miejsc podają steki. Wybraliśmy się w polecone miejsce by zjeść mięsko. I tu pełne zaskoczenie. Mistrzowski, dobrze wysmażony stek, sałatka i frytki w cenie 12 zł. ! Śmiem twierdzić, że jeden z lepszych jakie jadłam. 

M: Było już coś dla ciała i dla ducha, pora było zadbać o coś, dla żołądka. Jeśli ktoś myślał, że po tym wszystkim, w duchu indyjskiej przygody udamy się na wegańską, bądź wegetariańską ucztę, to trochę się rozczaruje. My wybraliśmy najlepsze stejki w mieście. Stejki, których nie powstydziłby się sam Hardcorowy Koksu. Krojone, wysmażane wedle życzenia i podawane przez nepalczyków na pewno częściej zagoszczą w naszym menu. Mniam!
Tak oto harmoniusze uczcili swój pierwszy rok wspólnej przygody. Co wydarzy się za kolejny rok? Czy będzie nas więcej? Czy znów tu wrócimy? Czy polecimy gdzieś indziej? Czy Harmony zapuści hipsterskie wąsy? Czy Kafi zostanie zlotowłosą blondynką? Zostańcie z nami, aby się tego wszystkiego (a nawet więcej) dowiedzieć!

To by chyba było na tyle jeśli chodzi o nasz weekend. Postaraliśmy się dość dokładnie opisać co się u nas działo :) Miłego dnia.

17 komentarzy:

  1. czytałam wstrzymując oddech! I love it! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. o jaaaa, czadersko :] Gratuluje rocznicy i życzę dużo, dużo więcej! Luki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luki dziękujemy bardzo :) Rocznica tak naprawdę była miesiąc temu, ale dopiero teraz przyszło nam ją świętować :)Buziaki.

      Usuń
  3. i własnie tak powinno być :-) HARMONIJNIE :-)) / Anulka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazwisko do czegoś zobowiązuje, a już wkrótce M będzie się tak nazywał :)

      Usuń
  4. Przemiły tekst.Życzymy kolejnych takich rocznic i oby było ich jak najwięcej.Pozdrawiamy,miłej nocy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczęścia Kochani :* a ten domek istne mistrzostwo! Super, że zdecydowaliście się na masaż, takiego myku z olejem na czoło doświadczyłam pół roku temu w zaznajomionym studiu masażu w Pl i powiem szczerze, że też byłam pozytywnie zaskoczona efektem :)
    P.S. już wiem, że zawitam na goańską plażę szybciej niż mi się wydawało tym razem na 90% będzie to Varca Beach, więc prawie za Waszym płotem ;) Ściskam Was mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jeszcze w tym sezonie? :)

      Usuń
    2. tak, tak konkretnie 27-31 marca ;) akurat w tym czasie 27 i 28 przypada Holi Festival http://www.holifestival.org/holi-colours.html

      Usuń
    3. No to rzeczywiście szybciej niż planowałaś ;) Ale na tak krótko to się opłaca? No ale tym razem się miniemy.

      Usuń
    4. yhymm na Goa tylko kilka dni, chociaż ogólnie cały pobyt będzie dłuższy. Na liście miejsc do odwiedzenia mam jeszcze tzw. Złoty Trójkąt (Delhi, Jaipur, Agra) brzmi dobrze, ale zobaczymy w praktyce jak to się ten plan całościowo wyklaruje :)

      Usuń
  6. Heh. Naprawde milo bylo sie poczuc dzis w biurze jakbym byl znowu tam gdzie wy ;-) pomimo ze za oknem nawalal snieg i bylo o 30 stopni mniej ;-) Dzieki za to !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po naszej stronie :) Fajnie, że możemy umilić czas czytającemu :))

      Usuń
  7. Boski opis masazu M. :DDD Uwielbiam Was ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję i przepraszam, że się ociągam z odpowiedzią na komentarze- taki ze mnie leniwy drań ;)

      Usuń