piątek, 11 stycznia 2013

11/01/2013

Wczoraj zrobiliśmy sobie wycieczkę, pojechaliśmy do Cotigao zwiedzić Wildlife Sanctuary, czyli połączenie parku przyrody z dzikimi zwierzętami, które tam żyją. Powierzchnia tego przepięknego terenu ma 85,65 km2, więc jest naprawdę duży. Po całym parku poruszaliśmy się na skuterach.
Park założono w 1968 roku, można tam spotkać latającą wiewiórkę, małpy, czterorogatą antylopę, białobrzusznego dzięcioła, jaszczurki pływające, złoto-czarnego węża, krokodyle, a także wiele innych zwierząt. My niestety widzieliśmy tylko kobrę, sarny i małego krokodylka, no nie licząc standardowo bawołów, krów, świnek i małp. Ale to mamy na co dzień :)
Możemy tam także zobaczyć zarówno drzewa iglaste jak i liściaste, w jednej chwili można się poczuć jak na safari bo dookoła nas tylko sucha ziemia lub wypalona trawa, a po chwili totalny busz, prawdziwa dżungla. Piękne miejsce.







Pośrodku dżungli znaleźliśmy Tree Top, czyli punkt obserwacyjny na drzewie, który był drewnianym domkiem. Wchodzi się do niego po metalowej konstrukcji, aż 20 metrów nad ziemią. Było stromo, nogi mi się trzęsły, bałam się bardzo wchodzić tam w śliskich japonkach ale udało się. Widok stamtąd głównie na drzewa i wodopój. Pośrodku domku oczywiście drzewo, na którym były wyryte różne imiona, pozdrowienia itd. Oczywiście wyryłam i swoje :)







Co ciekawe w tym parku istnieją plemienne (Velip) wioski. Velip są bardzo przyjaznymi ludźmi i można wchodzić z nimi w interakcje podczas wizyty.
Pojechaliśmy kawałek dalej i odkryliśmy park dla dzieci, ścieżkę rowerową i ogrody.









Akurat trafiliśmy na wycieczkę szkolną. Dzieciaków cała masa, miały jakieś zawody sportowe w sztafecie. Biegały na boso po tej twardej ziemi. Pomyślałam sobie "Uff tutaj odpada problem typu jakiej marki masz buty. Wszyscy są na równych prawach" :)
Poszliśmy zwiedzać teren, mogliśmy zobaczyć jak wyglądają ręcznie robione różne przedmioty użytku codziennego. 




Poszliśmy także nad rzekę, po drodze obserwowaliśmy jak ludzie z wioski orzą pole i sadzą ryż. Bardzo dużo mają pracy i na dodatek pracują w pełnym słońcu. Pełen podziw, ja czasem ledwo powłóczę nogami od tego upału :)





Nad rzeką hindus usiłował namówić M by stał się jednym z nich i przeszedł na drugą stronę kładki. M oczywiście postanowił spróbować, z marnym skutkiem. Po kilku krokach, wycofywał się już siedząc na drzewie. Ja nie mam pojęcia jak oni to robią, niesamowitą mają przyczepność stóp, że są w stanie po czymś takim przejść. Zobaczcie sami.



 
A tu zobaczcie w jakim stanie mają rowerki wodne :))


Wracając zobaczyliśmy dzieci, które wcześniej miały zawody a teraz konsumowały swój posiłek. Ten widok też zrobił na mnie wrażenie. Wszystkie siedziały po turecku, jadły i piły to samo. Bez wybrzydzania, bez mówienia, według zasady, że przy jedzeniu się nie mówi. Jak zjadły każde odnosiło swój talerz.



W międzyczasie poznaliśmy ich nauczycieli, którzy nas zagadali. Pytali skąd jesteśmy, jak jest w naszym kraju, czym się zajmują ludzie, którzy tu mieszkają itd. Bardzo mili ludzie. Zaproponowali nam żebyśmy z nimi zjedli, odmówiliśmy. Ale i tak każdemu z nas wcisnęli w rękę samosę.
Samosa to potrawa kuchni indyjskiej, przekąska w postaci trójkątnego pierożka, smażonego na głębokim oleju. Jako nadzienie służą najczęściej ostro przyprawione warzywa, czasami również mięso lub ser panir. Bardzo smaczne.


Zjedliśmy, pożegnaliśmy i pojechaliśmy dalej. 
Po drodze odwiedziliśmy jeszcze Park Motyli, także tu uwaga Mahda, coś dla Ciebie :)
Niestety znowu padł nam aparat, więc będziemy musieli tam wrócić. Zresztą było tak tak uroczo, że z przyjemnością pojedziemy tam któregoś dnia. Jednak specjalnie dla Mahdy musiałam uwiecznić chociaż drzwi wejściowe aparatem z telefonu.


W Parku Motyli, po przejściu przez magiczną i piękna bramę można się poczuć jak w innej bajce. Nie wiem jak to jest możliwe, bowiem mimo, że nie ma tam żadnego ogrodzenia, ścian itd, motyle latają tylko tam. Są bardzo duże i naprawdę piękne ubarwione. Myślę, że przez to, iż posadzili tam dużo kwiatów, kwiatowych drzewek motyle chcą być właśnie tam. Bardzo przyjemnie i kolorowo, aczkolwiek podczas pobytu w Nowym Jorku widziałam zdecydowanie więcej gatunków i większą ilość motyli.
Także taki to sobie mały wypad zrobiliśmy. 
Po powrocie już tak wesoło nie było, powiem okazało się, że mamy w domu straszliwy brud i smród. Nie wiedzieliśmy co się mogło stać, ale po chwili już wszystko było jasne. Obok naszego domu jest pole a właściciele stwierdzili, że przyjdą powypalać trawy. Podczas gdy nas nie było wszystkie okna były otwarte, możecie więc sobie wyobrazić jak wyglądały nasze rzeczy, pościel, naczynia, podłogi. Wszystko było w czarnej sadzy. Oprócz tego linia telefoniczna, przez którą mieliśmy internet zamiast wisieć leżała na ziemi. 
Nie zastanawiając się długo M zadzwonił do właścicielki domu (Celine)
Moje przypuszczenia potwierdziły się. Właścicielka powiedziała, że ludzie jej zazdroszczą, że wynajęła dom i robią różne świństwa. Skandal! Jak widać wszędzie są ludzie zazdrośni i zawistni.
Celine pomogła nam posprzątać cały dom, przywiozła świeżą pościel, przeprosiła i pojechała do siebie.
A my zmęczeni po całym dniu wrażeń wypiliśmy pożegnalnego drinka z koleżanką, która spędzała u nas ostatnią noc a potem padliśmy, jak muchy.
Dziś już zostaliśmy sami.
PS: Krówka zniknęła na zawsze, ale taką Bubkę moją to już bym przytuliła chętnie. Pozdrowienia serdeczne dla Pani Marii, która dzielnie się nią opiekuje. Buziaki.

12 komentarzy:

  1. kabel Internetny na ziemi, ale nie przecięty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przecięty ale sprawcy połączyli nasz przecięty z innym- i tak na pętelkę mamy net i... działa ;)

      Usuń
  2. Kasiu, proszę o większe zdjęcia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przecie jak klikniesz masz duże :) / Ania

      Usuń
    2. Ania dobrze prawi. Jak klikniesz na jakiekolwiek zdjęcie, otwiera się duże okienko :)

      Usuń
    3. Ale ludzie są leniwi :D

      Usuń
  3. Podobają mi się zdjęcia z tak zwanej kładki-jeżeli pozycja siedząca została spowodowana ześliznięciem to nie zazdroszczę.Musiało boleć.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie było tak źle :) Harmony poszedł po rozum do głowy i w porę się wycofał. Wtedy usiadł i szczerzył zęby do zdjęć :)

      Usuń
  4. niektóre zdjęcia są przecudne :) reszta po prostu świetna

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dziękuję za motyle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma ich za wiele niestety. Ale zawsze coś :)

      Usuń