środa, 20 lutego 2013

20/02/2013

K: Wczoraj mój luby wykupił dla nas wyprawę łodzią na poranne obserwowanie delfinów. Wstaliśmy rano, o 7.30 mieliśmy być na miejscu. Pełna entuzjazmu, że lada moment zobaczę te niesamowite stworzenia dzielnie zniosłam straszliwe kołysanie. Czułam się jak w wesołym miasteczku na kolejce rollercoaster, lecz z nadzieją spoglądałam w morze. Oprócz naszej łodzi wypłynęły trzy inne, pełne ludzi na pokładzie. My mieliśmy tą przyjemność, że byliśmy sami.





Delfinów jak na lekarstwo, co raz się jakiś wynurzał a wtedy wszystkie cztery łodzie pędem płynęły wprost na niego. Zupełnie tego nie rozumiem. Łódki płynęły tak, jakby była między nimi rywalizacja, kto pierwszy ten lepszy. W rezultacie wyglądało to tak, że zanim jeszcze podpłynęliśmy delfiny już zdążyły się przemieścić. I tak przez całą godzinę... Co raz jakiś delfin z gracją wynurzał się z wody, wtedy wszystkie łodzie kierowały się na niego. Można by nakręcić film "w pogoni za delfinem". 

Deeeeeeeelfiiiiiiiiiin!
Uśmialiśmy się z M z ich nieporadności. Chciałam nawet im powiedzieć, że przecież gdybyśmy wyłączyli silnik łodzi i poczekali z 10 minut spokojnie na wodzie to delfiny nie będą uciekały. Uciekają przed hałasem jaki wytwarzają wokół siebie cztery łodzie z pracującymi silnikami. No ale stwierdziłam, że co ja im tu będę burzyła ich porządek. Tak musi być i tyle. Wycieczka jest? Ano jest. Więc nie ma marudzenia.
No zabawna to była historia, miało być ciekawie wyszło śmiesznie. Miałam za to przyjemność pobujania się w łodzi co tylko mnie uśpiło, po zejściu z niej pojechałam do domu spać dalej :)
Jak to mój ukochany powiedział zamiast dolphin trip był to srolphin trip:)
Już niecałe dwa tygodnie i będziemy w Polsce. Czas bardzo szybko nam ucieka, za szybko...

 M: Całkiem niedawno Kaficjusz zabrał mnie na tajemniczą randkę. Niestety z niezależnych od nas przyczyn randka się nie udała, ale dzięki temu trafiliśmy na event kulturalny w... kościele. Zaciekawieni występami artystycznymi zajrzeliśmy na olbrzymi kościelny placyk, zajęty przez autochtonów i kilkunastu turystów. Na wprost nas znajdowała się wielka scena, na której po lewej stronie dyżurował zespół muzyczny w składzie frontman (wiosło elektryczne i wokal), basista, perkusista i klawiszowiec. Miny mieli zawodowe, wioślarz elektryczny miał w sobie pierwiastek Bootsy'ego Collinsa.

Indyjski Bootsy Coolins!

Niestety, w parze z jego wyglądem nie szły umiejętności. Kojarzycie kiepskie występy karaoke? Tak właśnie brzmiał ten zespół. Wszystko się rozjeżdżało, wspólna tonacja była dla nich pojęciem co najmniej abstrakcyjnym ale dzielnie trzymali fason, przekonani o swojej perfekcyjności ;) W przerwach pomiędzy występami "lewego" zespołu na środku sceny występowali różnego rodzaju artyści, mniej więcej utrzymując ogólny poziom przedstawienia na ustanowionym wcześniej przez Bootsy'ego. Byli więc wokaliści, cała gromadka dzieci grających na keyboardach oraz występ taneczny, który urzekł nas strojami tancerek. Eh, gdyby tylko choreograf popracował nad synchronizacją dziewczyn...


Warto zwrócić uwagę na profesjonalne nagłośnienie keyboardu ;)




6 komentarzy:

  1. chłopiec od trzymania mikrofonu będzie mógł sobie wpisać w CV akustyk - nagłośnieniowiec :-)
    nie rozumiem czemu M. napisał, że randka się nie udała - z relacji i ze zdjęć wynika, że było to niezapomnianie przeżycie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Widzisz, rozpieszczony już jest. Do tej pory randki miał full wypas, zresztą ja też ;) chciałam go zabrać w tajemnicy na koncert i pokaz ognia, ale okazało się, że zbyt duże łapówki musieli dać policji i zrezygnowali. Pokaz odwołano.

      Usuń
    2. właśnie, właśnie temat łapówek, z tego co się dowiedziałam od mojej znajomej Hinduski, Indie są szalenie skorumpowanym państwem. Sama też mogłam tego delikatnie doświadczyć, jak w Mumbaiu impreza urodzinowa przyjaciela koleżanki, która miała odbyć się w klubie. Niestety w ostatniej chwili została odwołana, ponieważ policja nie wydała zgody na jej zorganizowanie i oczywiście wiadomo co było przyczyną - poszło o kasę, za dużo chcieli...ehh Incredible India ;)

      Usuń
  2. Z tymi delfinami to jak z naszymi wielkimi żółwiami. Wszyscy się rzucali na jednego, który uciekła przed tłumem w maskach a my oddaliliśmy się od wycieczki i ja miałam swojego i Z swojego i sobie na nich pływaliśmy. (mojemu niestety ktoś łapę odgryzł).
    Zawsze mnie zastanawia jak na filmach policjant goni złodzieja i krzyczy "stój"! a złodziej ucieka. Dziwne doprawdy. Delfiny pewnie dużo sensacyjnych filmów oglądają.

    OdpowiedzUsuń
  3. 28 year-old Account Executive Estele Monroe, hailing from Fort Saskatchewan enjoys watching movies like Godzilla and Jewelry making. Took a trip to Thracian Tomb of Sveshtari and drives a Maserati 450S Prototype. zobacz tutaj teraz

    OdpowiedzUsuń